Wczoraj Biblioteka Narodowa opublikowała raport z badań czytelnictwa Polaków w 2012 roku. Z jego lektury wynika smutny wniosek – nasi rodacy nie czytają książek, ani nawet dłuższych tekstów publicystycznych. Można śmiało rzec, że myśl ta jak mantra powtarzana jest od co najmniej kilku lat. Jednak czy rzeczywiście jest tak źle jak to pokazują raporty?
Oczywistym jest fakt, że nie ma co marzyć by w dużym kraju regularnie czytało 100% dorosłych mieszkańców. Nie można więc się dziwić, że stosunkowo niewielu Polaków czyta. Przez setki lat dostęp do literatury mieli nieliczni. Powszechna znajomość pisma to stosunkowo nowy wynalazek. Nie można więc rozpaczać, że nie wszyscy korzystają z niego w codziennym życiu. W związku z tym, fakt że jedynie 11% badanych czyta regularnie (to znaczy powyżej 6 książek na rok) nie jest aż tak straszny. Bardziej martwi to, że w badaniach z 2004 roku do tak „częstego” sięgania po lektury przyznawało się 24,4% badanych. Oznacza to, że aktualnie jest ich ponad 2 razy mniej. Równie źle prezentują się wyniki wskazujące na to ile osób w ciągu roku nie skorzystało z żadnej książki. 9 lat temu było to niecałe 42% a dzisiaj blisko 61%. Chociaż więc ostatnio staram się podchodzić bardziej krytycznie do problemu czytelnictwa i nie rozpaczać jak to jest źle bo nie czytają wszyscy to obserwowany spadek jest mocno niepokojący.
Jeszcze gorsze są statystyki uwzględniające tylko osoby z wyższym wykształceniem. Od tej grupy społecznej można wszak oczekiwać regularnego czytania. Średnia dla tej grupy jest wyższa niż dla całego społeczeństwa (24,2% czyta ponad 6 książek na rok), ale blisko 35% respondentów przyznało się do tego, że w całym roku nie sięgnęło po żadną książkę. Autorzy raportu podsumowali to w zdaniu, które brzmi dość ostro: „[…]ludzie formalnie wysoko wykształceni w sensie kulturowym już niekoniecznie są inteligentami”. Konkluzja ta jest smutna, ale w świetle przedstawionych danych trudno się z nią nie zgodzić.
Niewielkim optymizmem napawa fakt, że nie czytający książek krajanie częściej niż przed dwoma laty sięgają po dłuższe teksty (co najmniej 3 strony) nie będące beletrystyką. Autorzy raportu wiążą także nadzieję z badaniami dotyczącymi stanu bibliotek za 2011 rok. W tychże wynikach biblioteki zanotowały minimalny (0,4%) wzrost wypożyczeń książek do domu. Niemniej trudno mi wierzyć by te wyniki miały zwiastować przełom w przyzwyczajeniach czytelniczych Polaków. Bardziej jestem skłonny uważać, że obrazują problem jakim jest cena książek.
Raport jak już wspomniałem nie napawa optymizmem. Nawet jeśli obniżymy wymagania co do tego ile osób powinno regularnie czytać to wyniki są zatrważające. Pozostaje jedynie propagować czytelnictwo w swoim otoczeniu oraz mieć nadzieję, że odgórnie podjęte zostaną stosowne kroki mogące sytuację poprawić. Niestety obecnie nic nie wskazuje by taka zdecydowana reakcja władz miała wkrótce nastąpić.